Świadectwo odnalezione w Archiwum ss. Nazaretanek w Krakowie, jakie przesłała Janina Kryk do s. Sylwiny. Zostało opublikowane w książce ks. Jerzego Krawczyka „ks. Dominik Maj – Kapłan Serca Bożego”.
Utkwiła mi w pamięci dobroć i poświęcenie naszego księdza Dominika Maja dla wszystkich parafian, a zwłaszcza w takich smutnych przeżyciach i ciężkich chwilach, jakie mnie dotknęło w tym utrapieniu.
Doznawałam pociechy, ukojenia od naszego ukochanego księdza Dominika Maja. Teraz wyjaśniam co za smutek i cios mnie nawiedził. Zachorowała nam córka, która była panienką, na nieuleczalną chorobę białaczkę. Miała lat 20 kiedy zachorowała. W domu jej nie było, ponieważ pracowała w Katowicach I tam ją leczyli, opiekę miała bardzo dobrą, ale nic nie pomogło, choroba jej trwała 2 lata. W takich ciężkich chwilach pocieszał nas ksiądz Dominik Maj.
Na drugi rok pragnęła córka, jak również i ja aby przywieźć ją do domu. Odwiedzał nasz ksiądz Dominik Maj, jak również chodził po kolędzie i dał jej Komunię Świętą i mówił do niej „Grażynka ja do ciebie przyjdę jeszcze za dwa tygodnie w sobotę i przyniosę ci Pana Jezusa”.
Córka rozmawiać rozmawiała zawsze przytomnie jak również z księdzem. Zawołała mnie Grażynka abym się do niej zbliżyła i mówi do mnie Grażynka: „Mamusiu, podaj mi” i wyjęła 200 zł i daje księdzu Dominikowi Majowi. A ksiądz mówi „Grażynka ja bym od ciebie pieniądze brał?”. Za to że ksiądz tyle serca, uczuć w tych cierpieniach okazuje zmuszała parę razy księdza lecz ksiądz nie chciał. Widzi, że ksiądz nie bierze tych pieniędzy, ale była tam pośród nas siostra zakonna Stanisława Cwyl i prosiła aby wzięła te pieniądze i wysłała do Niepokalanowa, aby się tam odprawiła w jej intencji msza. Za tydzień przyszedł obrazek z Niepokalanowa i Msza św odprawiła. Ksiądz Dominik Maj wziąłby pieniądze od Grażynki albo od każdego w nieszczęściu czy w chorobie? Ksiądz Dominik Maj wykupił leki dla Grażynki w aptece i chciałam koniecznie zwrócić pieniądze na ksiądz w żadnym wypadku nie chciał wziąć.
Upłynęło dwa tygodnie, czyli z piątku na sobotę, ostatnie chwile Grażynki życia się kończą, w dzień w piątek jeszcze rozmawiała, a już wieczór wołała na matkę, ojca do dwóch godzin, że coś bym powiedziała, ale co to nie chciała powiedzieć i wymawiała jeszcze „Jezu, Jezu” i coraz bardziej głos robił się jej cichy. W sobotę miał ksiądz Dominik Maj przyjechać, aby udzielić Komunii Świętej chorej, a wcześniej umówiliśmy się, że mąż czyli ojciec Grażynki wyjedzie po księdza furmanką, bo dalej do nas nie było szosy tylko polną drogą, także żadnym pojazdem by nie dojechał tylko furmanką. Ta umowa miała być na 8:00 rano. Nie wiem co za widoki czy sen miał nasz kochany Dominik Maj, bo wstał o 5 rano, było to 25 stycznia 1975 roku, ciemno zamglone na dworze a on budzi gospodynię, którą też mieliśmy dobrą duszę na kuchni, i każe budzić księdza wikarego, aby do szosy go podwiózł. Ksiądz wikary mówi, przecież wczoraj młodsza siostra była i umówiliśmy się na 8:00, ale gospodyni mówi, bo ksiądz Dominik Maj kazał, a sam poszedł do kościoła po Pana Jezusa. Ksiądz wikary ubrał się i pojechali. Nasz ukochany kanonik pieszo ruszył tyle drogi w taki mrok i zamglenie. Nocą lampę uwiesił na piersi, aby trochę choć drogi było znać i przyszedł, czego żeśmy się nie spodziewali, bo jeszcze u nas na wsi szaro było. A Grażynka już nie mówiła tylko wzrok jej się kierował w jedną stronę, wtedy ksiądz Dominik Maj wchodzi i mówi do niej „Grażynko przyniosłem ci Pana Jezusa tak, jak żeśmy się umawiali”. Spojrzała na księdza co mnie matkę bardzo zdziwiło. Najpierw kazał łyżeczkę jej włożyć do ust, bo nie był pewny, czy potrafi połknąć wodę z Przenajświętszym Sakramentem. A w dodatku w ostatnich dniach wszystko z niej zwracało. Ja, matka cały czas byłam razem z księdzem i pustą łyżeczkę włożyłam ledwo z siłą w usta, bo zęby zcinały się, a kanonik mówi „Grażynko nakładam ci odpusty Jubileuszowe” i mówi „żałuj z całego życia za grzechy. Żałujesz?”. A ona mówi „tak”, co mnie bardzo wzruszyło, że to niezwykła rzecz. Dalej mówi mi, żebym podała wody na łyżeczkę i udzielił jej Przenajświętszego Sakramentu. W usta jej włożył, a ona swobodnie usta otworzyła. Czy to było takie zwykł? To był cud dla mnie a dla księdza Kanonika była to tajemnica, którą miał we śnie, albo widzenie jakieś, bo Grażynkę też tak ksiądz podziwiał, że tak potrafi cierpieć bez narzekania. I jak ją pytał Kanonik, że tak Grażynko cierpisz, ona odpowiedziała „A kto będzie cierpiał?”. Grażynka czytała dużo książek religijnych i te cierpienia nieludzkie znosiła.
Pytanie, czy ksiądz Dominik Maj nie mógłbyś wysłać wikarego zdrowego i w dobrych siłach? A jednak sam się poświęcił pomimo styranych lat. Aby ksiądz Dominik Maj odjechał, Grażynka życia ukończyła. Godzina mogła być 6:30. Czy to nie ma utkwić w pamięci do końca życia? Cała parafia pogrążona w smutku… takiego kapłana, z takim poświęceniem. Ksiądz kanonik Dominik Maj był całej parafii ojcem, do każdego z uśmiechem. Dla niego nie było człowieka żeby go nienawidził, tylko kazał się modlić za nieszczęśliwych, który w jakiś nałóg wpadł.